1. IFTTT
Kiedy pierwszy raz trafiłam na If This Than That, zabrało mi chwilę zrozumienie idei tworzenia triggerów, czyli przepisów na reakcję w odpowiedzi na określoną akcję. Gdy załapałam… pokochałam 🙂 I choć hasło powitalne brzmi dość górnolotnie, to trudno odmówić mu słuszności. Choć w części, całkiem niemałej 😉
Jedną z moich ulubionych reguł jest poniższa:
Każde kliknięcie gwiazdki (polubiebienie) wpisu na Twitterze, automatycznie wysyła mi cały twitt (całą treść, wraz z autorem i aktywnymi linkami) do Evernote’a, do specjalnego notatnika IFTTT Twitter. Dzięki temu do interesujących mnie twittów mam dostęp cały czas, nie znikają mi w setkach tysięcy kolejnych.
Kanałów, które IFTTT pozwala uruchomić jest całkiem niemało – Facebook (konto prywatne, strona, grupy), Twitter, LinkedIn, Google+, Evernote, Blogger, WordPress, Dropbox, Youtube, Vimeo, czy Pocket to tylko niewielki wycinek całej oferty. Powiązać można je w różnych zależnościach i na różne sposoby. Można jednym kliknięciem publikować wpisy w kilku kanałach, udostępniać cenione przez nas wpisy, gromadzić je, by mieć do nich później dostęp, zarządzać kalendarzem, wiadomościami, monitorować zmiany cen w Best Buy, a nawet… zarządzać włączeniem światła, czy klimatyzacji w domu (o ile pracuje ona za pośrednictwem określonej aplikacji).
Możemy także ułatwić sobie raportowanie dla klientów/szefostwa. Jak? Wystarczy ustawić powiązanie typu „każdy dodany wpis na XYZ, dodawaj do arkusza kalkulacyjnego Google.
Chyba brakuje mi do pełnego zakresu, jaki chciałabym mieć, tylko Pinteresta (Instagram jest), ale tu chyba problem jest większy, bo nawet mający ofertę skierowaną do biznesu Zapier, także nie ma tego serwisu w ofercie.
2. Wordle
Wordle to proste narzędzie, które pozwala na zrobienie całkiem ładnej grafiki ze słów. W specjalne okienko można wkleić dowolny tekst, albo adres strony, bądź bloga (jedyny warunek – strona musi udostępniać kanał RSS lub Atom). Do wyboru jest całkiem pokaźny wybór czcionek, kilka możliwości ustawień wyrazów, a także kilkanaście setów kolorystycznych (można również ustawić swoje kolory). Dodatkowo narzędzie daje nam możliwość usunięcia z grafiki „wyrazów powszechnych” (aczkolwiek przyznaję, że w języku polskim działa to umiarkowanie dobrze.
Na koniec – uzyskujemy plik, który zapisujemy do publicznej galerii. Teoretycznie nie można sobie zapisać utworzonego obrazka, ale istnieje możliwość druku (czyli w praktyce np. zapisu do pdf), a także zrzutu.
Otrzymujemy także linka, który pozwala nam w dowolnym momencie usunąć nasz obrazek z galerii, dając nam określoną kontrolę.
3. Gif grabber
Pozornie gify to już przeżytek. Nawet Facebook ich nie lubi, nie pozwalając na ich „ruchomość”. I poniekąd ma rację, bo gdyby ścianę zalały nam aniołki, koniki i kotki ruszające się i błyszczące byłoby ciężko. Ale z drugiej strony liczba gifów na Tumblr jest całkiem spora. Są to króciutkie fragmenty scen filmów, gier (z podpowiedziami jak przejść trudny etap), nagrane serie zrzutów ekranów, pokazujące obsługę programu. Zamiast składać pojedyncze sceny, możemy po prostu użyć Gif grabbera – nagrać to, co widzimy na ekranie i zapisać jako gif.
Szkoda, że ten programik dostępny jest tylko na Maca, ale może pewnego dnia się to zmieni 😉
Jeśli znacie inne ciekawe narzędzia, które ułatwiają, albo automatyzują pracę w ramach serwisów społecznościowych i bloga – dajcie znać w komentarzach 🙂