Serwisy społecznościowe są smacznym kąskiem dla marketerów – od wielu miesięcy wiadomo, że to potencjał, że warto, itp. Ale równocześnie wiele podejmowanych prób jest po prostu kiepskich – szybko i łatwo rozpoznawanych i często wyśmiewanych lub odrzucanych przez społeczności.
Czasem jednak zdarza się perełka. Poprzez jedno z forów książkowych, trafiłam na serwis goodreads.com. Oferował podobne funkcjonalności co Living social na Facebooku, ale zalogowałam się tu ze względu na coraz większą ilość polskich użytkowników. Dodałam kilka książek i wylogowałam się, planując sukcesywnie wrzucać kolejne.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w skrzynce znalazłam dziś zaproszenie od… Davida Lissa. W pierwszej chwili pomyślałam – o, ktoś nazywa się tak jak autor „Handlarza kawą”. Po chwili okazało się, że to sam autor. Zaproszenie, a równocześnie prośbę o opinię dostałam, ponieważ do planowanych książek dodałam jego dzieło.
Pozornie nic wielkiego – ale dzięki temu autor gromadzi wokół siebie osoby, które wiedzą o jego istnieniu, planują przeczytać lub przeczytały jego książki. A za pośrednictwem tych osób dociera do kolejnych. Biorąc pod uwagę, że w USA jest bardzo popularny, ale już w Polsce niezbyt znany (gdyby nie jeden z książkowych blogów, nie wiem, czy trafiłabym na niego), to świetne posunięcie. A ja… poczułam się wyróżniona – czego można chcieć więcej? (z punktu widzenia reklamy) 🙂