Simsy bliskie Second Life (marketingowo)

Pierwsze były The Sims – gra komputerowa pozwalająca na sterowanie „życiem” wybranej (lub samodzielnie zbudowanej) rodziny. Na początku nie były bardzo skomplikowane, ale z czasem stawały się.

W międzyczasie powstało Second Life – tu też były awatary (nawet dość podobnie tworzone i edytowane), też były domy, nawet praca. Tyle, że zamiast zaprojektowanych z góry reakcji i komputerowych ludzików, są reakcje mniej przewidywalne – za awatarami są prawdziwi ludzie. Czasem tacy, jakich widzimy na ekranie (mam na myśli płeć i ogólny wizerunek), czasem całkiem inni (inna płeć, czy też skromna księgowa, która w SL realizuje marzenia o bycie gwiazdą rocka, czy seksualną dominą).

Między The Sims i SL była jednak jedna poważna różnica. W tym pierwszym obecność firm i marek znanych z życia codziennego graczy była mocno ograniczona (najpierw McDonald, później długo nic, wreszcie H&M, teraz Ikea). W SL – przeciwnie – choć nie potykamy się o znane marki na każdym kroku, to wiele można bez trudu odnaleźć – bawić się konkretnymi, znanymi nam przedmiotami, ubierać w ciuchy z odpowiednią metką (wiele z nich to kopie prawdziwych kreacji), jeść to co lubimy. Poza tym w SL mamy sklepy – a nawet całe domy towarowe, w których – obok całej masy bezmarkowych (w sensie real life) rzeczy, możemy znaleźć też te markowe; mamy też billboardy i reklamy w prasie – jak w życiu.

Po kilku latach Electronic Arts dojrzał wielką marketingową szansę. I tak w zapowiadanym The Sims 3 (przełom 2008/2009), obok tego co było dotychczas mają być również aleje z witrynami sklepowymi i billboardami – czyli wchodzimy w marketing podobny do SL (tyle, że łatwiejszy, bo nie trzeba stawiać żadnego avatara-pracownika, który mówi, kontaktuje się z ludźmi w SL i jest „twarzą second-firmy”).

Czy to zadziała? W grach już od pewnego czasu (z mniejszym lub większym natężeniem, a także sukcesem) pojawiają się różnego typu reklamy. Co do skuteczności – można się zastanawiać, szczególnie, że część firm reklamujących się w SL doszła do wniosku, że jest to reklama na tyle koszto- i czasochłonna, że nie do końca opłacalna. Ale może zmiejszenie kosztów i nakładu pracy wyrówna tę opłacalność…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *