Polskie drogi, kierowcy i piesi

Blog.pl zaproponował debatę – o polskich kierowcach. Jacy są, jak jeżdżą.

Jacy są – widzi każdy, kto jeździ i kto chodzi. Czerwone światło, to tylko sygnał, że należałoby się zatrzymać, ale właściwie po co. Należałoby nie wyprzedzać na pasach, ale skoro nikt nie idzie… A ciągła linia, to przecież tylko wymysł -szczególnie w biały dzień. Nie mówiąc o ograniczeniach- nie tylko do 50, ale nawet do 70 na godzinę. Jeśli ktoś jedzie przepisowo, należy trąbić, świeci i wymuszać przyśpieszenie…

Ale to tylko jedna strona medalu. Druga to piesi. Przechodzenie na czerwonym świetle, to norma – po co czekać, jak nic nie jedzie. Oczywiście, jeśli za rękę prowadzi się dziecko, również nie należy czekać. A że za chwilę wynurza się zza zakrętu samochód, który nie jedzie zbyt szybko, ale jedzie, bo ma zielone, to jego błąd.

Kolejny problem to piesi wędrujący poboczem – szczególnie w nocy i we mgle. Po co się oświetlać – przecież to kierowca ma uważać. Nieważne, że we mgle nie ma większych szans na dojrzenie pieszego. Niektórzy równie chętnie jeżdżą nieoświetlonym rowerem, a najlepiej w parze – obok siebie.

A na koniec – perełka sprzed 7 lat. Bardzo ruchliwa ulica, szczyt komunikacyjny. Chodnikiem idzie mama z mała córcią. Ale nie prowadzi jej za rękę – mała idzie obok, a mama jest bardzo zajęta rozmową z koleżanką. Córcia znudzona wybiega pomiędzy samochody powodując drobną „kraksę” – rowerzysta w ostatniej chwili ucieka w bok, lądując na masce auta obok. Na szczęście są w pobliżu świateł, które przed momentem dopiero zmieniło się na zielone…

Tak, są niedzielni kierowcy, ale i niedzielni przechodnie. Może i oni powinni dostawać punkty karne…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *