Igrzyska śmierci – świat stworzony przez media i… bohaterów PR

Igrzyska śmierci – tytuł, który pojawił się w ub. roku wkraczając na ekrany kin i będzie powracał w kolejnych – przez ekranizacje kolejnych części trylogii. Pozornie to książka o antyutopijnym społeczeństwie, fantastyka i dramat z domieszką romasu nastolatek. Ale zerknijcie głębiej…

Ludzie żyją w dystryktach. Jest bieda, głód, ciągłe szukanie rozwiązań. Raz do roku, podczas Dożynek, dwójka nastolatków jest wybierana (losowana) do udziału w Igrzyskach. Z dystryktów najbliższych stolicy (Kapitolowi) wojownicy zgłaszają się sami, im dalej, tym podejście jest proste – wylosowanie to wyrok śmierci. Wylosowane nastolatki, często zabiedzone i głodne, niewysokie, nie mają szans z wytrenowanymi ochotnikami. Giną szybko…

igrzyska

Jakże inaczej to samo zjawisko (Igrzyska) jest postrzegane w samym Kapitolu. To wyczekiwana rozrywka. Trybutów wita wiwatujący na peronach tłum, a znacznie większy gromadzi się przed telewizorami, by oglądać prezentacje, wywiady, wreszcie samą imprezę (dzieci z Kapitolu nie biorą udziału w evencie). To rozrywka – taka sama, jaką były igrzyska w starożytności. Dzieciaki są kreowane na gwiazdy – pierwsza prezentacja przypomina tę na obecnych olimpiadach sportowych – tylko z jeszcze większym skupieniem na nastolatkach. Mają swoich stylistów, których jedynym zadaniem jest przygotować taki strój i makijaż, by zachwycił widzów, by o nim rozmawiali. Nie o skazanych na śmierć dzieciach, ale o strojach, wyglądzie. Młodzi wojownicy udzielają wywiadów, tworzone są ich historie, które potem prowadzący relacje z igrzysk, wykorzystują do podkręcania atmosfery. Miłość – świetnie! Ktoś w dystrykcie czeka? Rozwińmy to! Jest rodzeństwo? Pikantne szczegóły z życia – wykorzystajmy wszystko. Zarówno po stronie medialnej, jak i… PRowej. Bo Igrzyska to także poszukiwanie przychylności sponsorów, których prezenty mogą uratować życie, albo po prostu ułatwić walkę. Dlatego w tle cały czas trwa walka o wizerunek trybutów – to zadanie ich mentorów. To oni walczą o to, by niebaczne zachowania odpowiednio wyjaśnić, by dopowiedzieć to, czego na ekranie nie było widać. By wymyślić lub w konkretny sposób przedstawić historie, które odpowiednio uzupełnią kreowaną historię…

prezentacja

Same igrzyska to perfekcyjnie wyreżyserowane przedstawienie, cały czas kontrolowane przez organizatorów i media. Dziewczyna odbiegła zbyt daleko od konkurentów? Wzniećmy pożar, aby nie było nudno. Ogień zagoni ją naprzeciw konkurentów, więc będzie akcja, która zatrzyma widzów przed ekranami. Młodzi idą powoli, a w pobliżu nie ma wrogów? Zmieńmy dzień na noc i wpuśćmy na arenę bestie… Świat patrzy – i tylko to się liczy…

igrzyska - plakat

To, czego żałuję, to przekłamanie w filmie postaci Peety. W filmie zobaczycie chłopca, który jest świetnym rzecznikiem (siebie samego). Doskonale wie jak rozmawiać z mediami, jak się prezentować publiczności, by go kochano. Wie co powiedzieć w którym momencie, co przemilczeć, albo jak wykorzystać ciszę. Dziś powiedziałabym, że aż taki samorodny talent jest mało realny – raczej musiałby przejść porządny trening medialny. W książce to zagubiony nastolatek. Wstydzi się tłumów, nie ogarnia tego, co dzieje się wokół. Ale stara się i jest szczery. I tym kupuje ludzi, a media to puszczają, bo jest wątek miłosny (na dodatek tragiczny, bo przeżyć może tylko jedno, więc atmosfera robi się bardzo gorąca).

keepcalm

Już na samym początku pojawia się piękne podsumowanie całości wypowiadane przez Gale’a (jednego z bohaterów) – Igrzysk nie byłoby, gdybyśmy ich nie oglądali. I tak jest też w naszej rzeczywistości. Narzekamy, że w mediach królują złe wiadomości. Ale kupujemy prasę i zostajemy na długie godziny, gdy wiadomości są złe, albo szokujące. Gdyby oglądalność „mamy Madzi” była zerowa, media szybko zamknęłyby temat (działy reklamy zareagowałyby natychmiast). Ale oglądalność była spora, więc do dziś mamy odpowiedni serial.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *