Wpadł mi dziś w oko wpis „W pociągu zwanym Ikea”. I przypomniała mi się opowieść kolegi o tym, jak kiedyś do konkursu na obsługę Ikei wystartowała jedna z agencji PR (chyba Saatchi&Saatchi?, jeśli się mylę, bardzo proszę o poprawienie :D) Po wstępnych zabiegach, przedstawiciele Ikei przyjechali do siedziby agencji i usiedli w sali konferencyjnej, w której ich na chwilę zostawiono.
Nic specjalnego… Tylko, że cała sala została specjalnie urządzona meblami z Ikei, z nowych kolekcji, dokładnie dobranymi. Wszędzie też, gdzie poruszali się goście, widać było mniej lub bardziej dyskretnie Ikeę. Nic nachalnego, ale znacznego…
Czy w takim razie można było powierzyć obsługę firmy innej agencji, niż tak dobrze znającej „nasze” produkty? 🙂
Haha 😀 Świetna historia 🙂 Jednak mieć w portfolio taką sieć jak IKEA to jest coś 😉