Reklama fitness clubu – pomysł nie musi być dosłowny

Do tego wpisu skłonił mnie wczorajszy widok, który przywitał mnie po powrocie do Krakowa. Wyszłam z dworca na przystanek tramwajowy i zobaczyłam taką (całkiem sporą) siatkę klubu Pure Jatomi…

 

jatomi

Jest źle. I nie tłumaczy tego ani nazwa budynku, w której znajduje się klub (Angel City), ani grupa docelowa, ani nawet wygląd tego pana (bo jeśli tak wyglądają ćwiczący aktywnie klienci Pure, to chyba potrzebują konsultacji).

Jeśli już idziemy w taką dosłowność, to konieczna jest dbałość o szczegóły (przejęcie Ozone’a przez Platinium nie tłumaczy pośpiechu, w którym zapomina się o estetyce, nie stało się to w ciągu 2 dni) –  z rozpiętej (delikatnie, nie aż tak) koszuli powinna wystawać umięśniona klata, rozporek stanowczo należy zapiąć, a pani wystarczy jedna. Atrakcyjna – mogłaby również być klientką. A nawet jeśli nie – to przynajmniej jej zachwyt byłby choć odrobinę uzasadniony.

Z ciekawości pogrzebałam dziś chwilę w internecie. Oczywiście wiele reklam klubów fitness jest bardzo zbliżonych do siebie, jak ta:

SF7

Ale zdarzają się reklamy znacznie ciekawsze (i niekoniecznie bardzo kosztowne), jak te:
/poszczególne obrazki są klikalne, można powiększyć/

 

 

Albo ciut droższe (ze względu na konieczność doklejenia postaci lub zastosowania specjalnej nakładki na uchwyt w autobusie):

Warto czasem pomyśleć, choćby przez chwilę. I spojrzeć krytycznie na arcydzieło reklamowe, jakie ma firmować naszą markę. Inaczej – szkoda pieniędzy (czasem nawet sex nie sprzedaje – szczególnie, gdy bohater jest aseksualny)…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *