Polskich gwiazd wizerunek

Pisałam kilka tygodni temu o internetowym wizerunku bydgoskiego Focusa. Dziś, podczas przygotowywania listy potencjalnych ambasadorek pewnej marki, przyjrzałam się internetowemu wizerunkowi naszych gwiazd i gwiazdeczek.

Zaczęłam od Joanny Liszowskiej (przypadkowo) – strona w odpowiedniej domenie, całkiem przyzwoicie zrobiona, do tego porządny namiar na menadżera (mail, telefon). Do samej gwiazdy kontaktu nie ma, ale to jej święte prawo – w końcu po to ma Macieja, żeby sama nie musiała odbierać dziesiątek telefonów i maili (nie mówiąc o spamie). Niezła biografia, rozbudowana galeria zdjęć, oferta – czego chcieć więcej? (no, razi mnie ciut słodka księga gości, gdzie nie ma żadnego negatywnego wpisu, więc – jak podejrzewam – jest ostro moderowana, ale mogę to wybaczyć).

Następna była Olga Bończyk, gwiazda od tego samego menedżera. Strona ciut gorsza (w domenie art zamiast własnej i kuleje rozplanowanie graficzne), ale ciekawa. Niezła galeria, ciekawa część o pasjach. Kontakt także „prywatny”.

Następna na liście znalazła Kasia Bujakiewicz. Choć mogłoby się wydawać, że akurat ona będzie mocno królować w serwisach alternatywnych, to zadbała o swój wizerunek całkiem nieźle. Osobiście strona graficznie mi się nie podoba, ale nie musi. Zawiera wszystko, co powinna, jest ciekawie zbudowana i – większość osób – znajdzie na niej wszystko co potrzebuje.

Liczyłam, że dalej będzie podobnie, ale srodze się rozczarowałam. Przede wszystkim szybko okazało się, że wiele gwiazd w ogóle nie ma swojej strony! Dzięki temu ich wizerunek tworzą pudelki, kozaczki i inne tego typu serwisy. Jeśli jest inaczej, to ich strony są tak kiepsko wypozycjonowane, (a może zrobione całe we flashu albo obrazkach i nie ruszane), że w Google są tak daleko, że nie dotarłam. Nie udało mi się odnaleźć m.in. strony Joanna Koroniewskiej, (a agencję, która ją obsługuje, znalazłam przypadkowo), podobnie Magda Walach, czy Anna Dereszowska. Trudno obecnie przecenić wagę Internetu i jego wpływu na opinię, więc brak strony jest co najmniej dziwnym posunięciem marketingowym.

Jednak chyba nie lepszym posunięciem są niektóre strony – np. taka jak Joasi Jabłczyńskiej. Stronę chyba prowadzi koleżanka Joasi – nie jest ona zbyt aktualna w sensie trendów w tworzeniu stron, ale to nie miałoby aż tak dużego znaczenia, gdyby nie setki reklam, jakimi raczy strony swoich użytkowników prv, brak oryginalnej domeny, niedziałające forum i mail na onecie. To wszystko jest słodkie, o ile Joasia jest jedną z wielu przedstawicielek generacji nastolatek. Ale bycie gwiazdą zobowiązuje do czegoś więcej.

Z kolei o wizerunek Marty Żmudy Trzebiatowskiej dbają jej fani, tworząc stronę, kupując domenę, wrzucając zdjęcia. Szkoda, ze Marta nie dba o to sama, na szczęście ma dużo szczęścia do życzliwych jej ludzi, którzy pod odpowiednią domeną umieścili przychylny jej serwis, a nie np. przeróbki erotyczne.

W dzisiejszym świecie, gdy domena nie kosztuje wiele (a za pierwszy rok są to często grosze), a hosting i zrobienie strony dla dobrze zarabiającej gwiazdy też nie powinno być żadnym problemem (w końcu nie musi to być strona z firewerkami, wystarczy zwykły html, w zamian za dobre i przemyślane zbudowanie całości), lekceważenie Internetu jest niezrozumiałym posunięciem. Chciałabym wierzyć, że to kwestia zbytniej zajętości, ale od czego w takim razie jest menedżer/agencja?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *